Mercator Mercator
1093
BLOG

Prezydent do likwidacji

Mercator Mercator Polityka Obserwuj notkę 38

Prezydent Duda obchodzi rok swojego urzędowania. Posypały się oceny tej prezydentury. Niektórzy uważają, że Duda sprawuje swój urząd świetnie, inni mówią o bardzo złej prezydenturze. Przekrzykują się chóry apologetów i krytyków Dudy a ja uważam, że Duda jest średnim prezydentem ale to tak naprawdę nie ma większego znaczenia. Ważniejsze, że zarówno ten jaki poprzedni prezydenci nie byli się wstanie wybić na samodzielność i niezależność. Duda ten brak samodzielności doprowadził do skrajności ale tak naprawdę nie stanowi to wielkiej różnicy.

Niezależni kandydaci na prezydenta w dzisiejszych czasach to fikcja. Było to już widoczne w poprzednich kadencjach, chociaż poprzedni prezydenci próbowali jeszcze zachować pewne pozory. Pamiętamy „szorstką przyjaźń” pomiędzy Leszkiem Millerem a Aleksandrem Kwaśniewskim. Pamiętamy próbę budowania własnego środowiska politycznego przez Bronisława Komorowskiego w pewnej opozycji do Donalda Tuska.Być może pewną rolę grały tu też pewne ambicje osobiste.

Poprzedni prezydenci od czasu do czasu wetowali ustawy przygotowane przez własne środowisko polityczne. Z jakich powodów ? W większości przypadków chodziło o oszukanie wyborców. Ktoś coś obiecał wyborcom a potem trzeba się było jakoś z tego wycofać. Metoda była taka, że stosowana ustawa była długo procedowana w parlamencie przy asyście mediów. Następnie wnoszono liczne poprawki i uzupełnienia. No i w końcu sejm i senat przegłosowały co miały przegłosować. A potem, patrz pan jaki pech, niezależny prezydent to zawetował.

Inny powód prezydenckich wet to niechlujstwo parlamentu. Ustawa przechodziła przez sejmowe komisje, sejmowych prawników, została przegłosowana przez sejm i senat a potem ktoś się dopatrzył, że to jednak gniot, który w żadnym wypadku nie powinien wejść w życie. Wtedy z pomocą przychodził prezydent i po „głębokim namyśle” składał weto. A publiczności można było pokazać, że demokracja działa. Niezależny prezydent naradził się ze swoim sztabem i co mu się nie podobało wywalił to kosza. Niech parlament następnym razem lepiej się postara ! Tak to przynajmniej miało wyglądać....

A dzisiaj ? Dzisiaj nie ma już żadnych pozorów. Prezydent po prostu podpisuje z automatu co mu przyniosą z parlamentu. Czy to wielka różnica w porównaniu z poprzednimi prezydentami ? Tak naprawdę niewielka albo żadna. Nie można zresztą wykluczyć, że PIS przygotuje w końcu prezydentowi Dudzie jakąś ustawę do zawetowania. Zawsze można będzie pokazać: a widzicie, prezydent jest niezależny, wetuje nawet PISowi ! Wszystko zależy od tego jak to zaprogramują PRowscy PISu. Na razie chyba bardziej się jednak opłaca prezentować prezydenta jako członka „pisowskiej drużyny”, ściśle współpracującego z rządem i klubem parlamentarnym.

Tak czy inaczej to tylko pozory stwarzane dla niesamodzielnych intelektualnie obywateli. Kiepski teatrzyk dla gawiedzi. Prezydent nie jest i nie będzie samodzielny. Chyba, że PIS straci władzę w następnych wyborach parlamentarnych. Wtedy prezydent będzie „samodzielnym bastionem oporu” przeciwko nowemu rządowi. A Komorowski robiłby inaczej gdyby jednak nie przegrał ostatnich wyborów ? Raczej nie. Też kasowałby niemal wszystko co by dostawał do podpisu z „pisowskiego” parlamentu.

Zdaje się, że twórcy obecnej konstytucji potraktowali prezydenta zbyt idealistycznie. Sądzili, że będzie w stanie wyzwolić się z partyjniactwa i działać jako niezależny podmiot polityczny. Miało być „równoważenie się władz”. Miała być „ostatnia instancja” politycznego namysłu i rozwagi. Nic z tego nie wyszło. Dzisiejsze realia są najwyraźniej zupełnie inne. Mamy epokę polityki totalnej.

 W okresie kiedy rząd i prezydent są z jednego ugrupowania, prezydent staje się tylko zbędnym ogniwem, notariuszem, który podpisuje co mu przyniosą. W okresie kiedy rząd tworzy inne ugrupowanie niż to, z którego wywodzi się prezydent może nastąpić paraliż państwa. W praktyce wszelkie istotne zmiany legislacyjne muszą zostać zawieszone. Można by powiedzieć „Może to i dobrze”. Może przyhamowanie chociaż na rok czy dwa masowej produkcji nowych ustaw wyjdzie krajowi na dobre ? Niestety tak nie jest. Życie nie znosi próżni. Zaraz zacznie się produkcja rozmaitych rozporządzeń i okólników w ministerstwach, którymi na pograniczu prawa będzie się próbowało obejść prezydencką blokadę. Z powodów czysto pragmatycznych stanowisko prezydenta w jego obecnym kształcie trzeba zlikwidować. Jest bowiem nie tylko mało pożyteczne ale wręcz szkodliwe.

Kolejną kwestią jest brak precyzyjnie określonych uprawnień prezydenta w obecnej konstytucji. W wielu przypadkach nie wiadomo do końca czy prezydent „musi” kogoś zaprzysiąc kogo de facto wybrały inne organy władzy czy tylko „może”. A co się się stanie jeśli prezydent uzna, że wcale nie musi się zgodzić na zaprzysiężenie tego czy owego ? Np. większość parlamentarna wyłania rząd. Przyszli ministrowie przychodzą do pałacu prezydenckiego żeby dopełnić zaprzysiężenia. A prezydent odmawia uczestnictwa w zaprzysiężeniu niektórych albo nawet wszystkich ministrów ? Niemożliwe ? Niekoniecznie. Zakładając, że PIS przegra następne wybory a rząd będzie tworzyła koalicja złożona z dzisiejszej opozycji spokojnie mogę sobie wyobrazić taki bieg wypadków. Prezydent Duda pokazał, że w ramach walki politycznej jest gotów na wiele.

Jaki z tego wniosek ? Należy zrezygnować z powszechnych wyborów prezydenta. Prezydent powinien być wybierany przez parlament (być może większością 2/3), a jego prerogatywy powinny być zdecydowanie ograniczone. Rola prezydenta, poza nielicznymi wyjątkami, powinna się ograniczyć się do funkcji reprezentacyjnych. Jak najszybciej trzeba skończyć z tym szkodliwym teatrzykiem i zlikwidować ten całkowicie zbędny a czasami szkodliwy organ władzy.   

Mercator
O mnie Mercator

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka